4 stycznia 2012

Poświątecznie

Wiem, dawno już po świętach, nawet Sylwester już jest mglistym wspomnieniem, ale było nam w ten czas tak wyjątkowo, że muszę tu małą retrospekcję zaserwować.

Z powodu mojej dość zaawansowanej już ciąży, zwolniona zostałam w tym roku z jakiegokolwiek pichcenia. Nie, żebym w ogóle była urodzoną kucharką, ale tym razem nie robiłam w zasadzie nic, całą kolację wigilijną przygotowały moja Mama i Teściowa, z pomocą Siostry i Szwagierki. W związku z tym u nas całe zamieszanie zaczęło się dopiero w piątek, 23-go, uberaniem choinki. Matylda, która aktywnie pomagała rodzicom w przystrajaniu drzewka była nim wyraźnie zaaferowana i zachwycona ozdobami:


Wieczorem za to zabrałyśmy się za pieczenia kruchych ciasteczek migdałowych: 


Matyldzia dzielnie mi pomagała, najpierw przy obieraniu migdałów, a potem w wycinaniu gwiazdkowych słodkości:


Było to nasze pierwsze wspólne pieczenie, a o tym jak bardzo Madzie się podobało niech świadczy fakt, że jeszcze wczoraj widząc wałek do ciasta, namawiała mnie w swoim slangu do powtórki ;).

Wigilia i Święta też były pełne wrażeń. Kolacja z powodu drzemki naszej Dziuby nieco się opóźniła - poniżej obudzona Mada oczekuje gości. Jest rozkosznie przejęta, jakby czuła, że to wyjątkowy wieczór.


Kolacja minęła nam w cudownej atmosferze. Było dużo śmiechu, radości oraz zadumy, jak to zwykle w Wigilię.

W końcu nadszedł czas na prezenty. Muszę przyznać, że nadal z niecierpliwością czekam na ten moment, zupełnie jak dziecko. Czekam, ale inaczej. Nie interesują mnie już tak bardzo moje prezenty, o wiele ciekawsze jest teraz obserwowanie reakcji Matyldy na to, co znajdzie w swoich paczkach. W tym roku, każdy prezent ją zachwycił. A oto i jej zdobycze (wiem, trochę to materialne podejście, ale myślę, że kiedyś z przyjemnością przeczyta, co dostała na swoją drugą Gwiazdkę):
  • domek sorter z kluczykami,
  • duże łóżko,
  • samochodzik z rodziną świnki Peppy (jednej z dwóch ul.ubionych bajek M.)
  • odtwarzacz CD dla dzieci,
  • klocki Hello Kitty,
  • 6 płyt z Teletubisiami (uwielbia!),
  • grająca skrzynka na listy,
  • kurtka.
Sporo tego... Ale taki jest przywilej jedynego dziecka w rodzinie...

A poniżej Mada z rana w Boże Narodzenie - ledwo się obudziła, pobiegła bawić się swoimi nowymi zabawkami:

Resztę Świąt spędziliśmy już poza domem - najpierw u Teściów, potem u mojej Mamy. Matylda była w swoim żywiole - wszyscy się nią zajmowali, bawili... Mnie oczywiście też się to podobało, czasem trzeba od siebie odpocząć, nie ważne jak bardzo się kocha.

Tu - rozszyfrowywanie telefonu Dziadków; figle w oczach mówią same za siebie:


Domek oczywiście został do Dziadków zabrany - jak widać, spełniał swoją rolę:


I tu też:


Na ostatnim zdjęciu - Mada z Goją, psem mojej Siostry i chyba najważniejszą 'osobą' w życiu mojej córci, bo co rusz o niej opowiada i pyta, kiedy pojedziemy 'Goja do'?

Niestety, wszystko co dobre, szybko się kończy, Święta też... Cieszę się jednak, że były, że udało się nam stworzyć choć trochę wyjątkowej atmosfery. Dla Niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz