8 czerwca 2012

Ha, ha, ha

Śmiech. Prawdziwy, taki z przepony, głośny śmiech. Igor dziś, w Boże Ciało po raz pierwszy w życiu zaśmiał się w głos. I to nie raz i nie dwa - wujek T. wizytujący nas wieczorem tak intensywnie rozśmieszył mi Synka, że ten wręcz eksplodował całym sobą w serii chichotów. 

Jeden z najwspanialszych dźwięków, jakie można w życiu usłyszeć, jest mi po raz drugi znany. Niesamowite - dla mnie to jeden z najwspanialszych momentów w macierzyństwie - tak przejmujący, że aż wzruszający. Zdecydowanie do zapamiętnia, choć niestety nie do opisania, przynajmniej ja słów nie znajduję...  A szkoda.

Na szczęście Tatuś zachował trzeźwość umysłu i zdołał nakręcić krótki filmik z całego wydarzenia. I co ja bym bez niego zrobiła?

1 komentarz:

  1. Gratulacje:) radosny śmiech malucha to jedna z tych rzeczy-nagród dla matki :)

    Wszystkiego dobrego z okazji 3 miesiączków! :)

    OdpowiedzUsuń